Przejdź do głównej zawartości

Premierowy wpis!


Cześć!
Jestem dzisiaj bardzo podekscytowana i rozentuzjazmowana 👀

PREMIERA! Tak, to ten ważny dla autorów dzień. Z tej okazji chciałabym podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że książka powstała, a więc w pierwszej kolejności Janowi Kazimierzowi Wazie, Jerzemu Sebastianowi Lubomirskiemu... ŻARTUJĘ. Dziękuję Wydawnictwu Oficynka i wszystkim dobrym duszom, które pilnowały tego projektu. Dziękuję moim bliskim (dzisiaj mam dzień wdzięczności, sorki), którzy we mnie wierzyli.

Z tej okazji notka dotycząca Łodzi. Tam dzieje się lwia część akcji „Pod złą gwiazdą”. Żeby była jasność – nie jestem z Łodzi, nie mam z tym miastem nic wspólnego. A raczej nie miałam, bo teraz sytuacja jest zupełnie inna, czuję ogromną więź z tą miejscowością. Trudno mi nawet nazwać to uczucie, w każdym razie – jest piękne. ❤

Dlaczego zdecydowałam się umieścić akcję właśnie w Łodzi? To zdecydowanie NIE był spontan. Na początku chciałam stworzyć powieść, która dotyczyłaby kobiet oskarżonych o czary. Taki był pierwotny plan. Zaczęłam czytać o dawnej Polsce. Kiedy ustaliłam ramy czasowe, musiałam znaleźć miejsce dla fabuły. 👀 Przejrzałam mnóstwo książek o czarach (w efekcie tylko niewielką część informacji wykorzystałam, bo zmieniła mi się zupełnie koncepcja). Trafiłam na informację o tym, że w Łodzi był tylko jeden proces o czary. Sprawa dotyczyła Zofii Strasibótki (trochę podobne nazwisko do Zofii Sobótko, prawda...?), która w 1652 roku została skazana za uprawianie czarów i zmarła podczas tortur.

Zastanowiło mnie to. Jedyny proces o czary w tak dużym mieście, jak Łódź? Oczywiście przypuszczałam, że wówczas miasto było mniejsze, ale sądziłam, że i tak spore. Jakież było moje zdziwienie, kiedy przeczytałam, że Łódź, chociaż posiadała prawa miejskie, była w XVII wieku niewielkim miasteczkiem, mniejszym od niektórych wsi! 👀 Tak mnie to zestresowało (😂), że zaczęłam czytać o tym coraz więcej i wpadłam w nieoczekiwaną miłość do tego miejsca. A z takiej miłości już nie można wyjść. Stwierdziłam, że oczywiście akcja powieści MUSI dziać się w Łodzi, nie ma co do tego wątpliwości.

Jednak nie pasował mi rok 1652, chciałam rokosz (1665-1666). Osadziłam więc akcję książki w miesiącach czerwiec – sierpień 1666 i dałam temu szlachecko-mieszczańskiemu cyrkowi płonąć. Okazało się, że wyjściowy pomysł pisania o czarach ma tu tylko szczątkowe zastosowanie. I dobrze, ostatecznie bardzo się z tego cieszę.

Chociaż z dawnej Łodzi już nic nie zostało (naprawdę nic), to miasto widziało o wiele więcej, niż rozwój manufaktur. Wcześniej widziało pożary (na przykład w 1666, zresztą opisałam to wydarzenie mocno fikcyjnie w książce), najazd wojsk Lubomirskiego (1665), a wcześniej Szwedów czy zarazę (1661 – prawdopodobnie epidemia cholery).

Dziś, po przewertowaniu źródeł, mogę śmiało powiedzieć, że Łódź to miasto z duszą i ogromnym bagażem doświadczeń. Oraz że ją kocham.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dwa życia w jednym ciele. O "Nimfie" Andrzeja Konefała.

  Cześć! Wracam do Was z nową recenzją. Dzięki uprzejmości Andrzeja Konefała otrzymałam debiutancką powieść „Nimfa”, wydaną niedawno w Oficynce. Co to za książka i czy mi się podobała?   O książce: Katarzyna Mariańska traci w wypadku ukochanego syna Kubusia. Nie może dojść do siebie po jego stracie. Pewnego dnia zrozpaczona kobieta postanawia pożegnać się z dzieckiem w miejscu wypadku. W trakcie przygotowań do wyjazdu wchodzi głębiej do szafy… i budzi się w zupełnie innym miejscu. Pamięta, kim jest, ale nie wie, kim jest dziewczynka, która mówi do niej „mamo”, ani Dawid, który mieni się jej mężem. Wydarzenia zaczynają toczyć się wartko, a Katarzyna powoli zaczyna podejrzewać, że ona to nie ona. Kim więc jest? Dlaczego zna się na broni? I czy Kubuś na pewno zginął? Katarzyna Mariańska to wrażliwa, czuła kobieta, która doświadczyła ogromnej straty. Nie wie, co stało się z jej ukochanym synem Kubą. Chłopiec zaginął po wypadku, a małżeństwo Katarzyny i Grzegorza nie wytrzy...

Gdzie czai się iluzja? O powieści "Złuda" Irminy Kosmali.

Ostatnia ramka obrazu była pusta. Ewa podeszła bliżej i wtedy zobaczyła w niej swoje odbicie. Przeraziła się, bo ujrzała prawdę. Szybko zamknęła oczy. Ekspozycja ludzkich nieautentycznych twarzy ze swoją w tle przygnębiła dziewczynę. (...) - Maska to nasz amulet – szepnął zza jej pleców Apejron, a Ewa zmrużyła oczy. – To nasza najlepsza zbroja, hełm, przyłbica. Codziennie skrzętnie zakrywa prawdę o nas, o naszych uczuciach i intencjach.                                                                               ~ Irmina Kosmala Irmina Kosmala przysłała mi swoją debiutancką książkę „Złuda”. Kiedy przeczytałam opis, zaintrygowała mnie. Pochłonęłam ją w dwa wieczory. Czy było warto? OPIS:  Pewnej listopadowej nocy tajemnicza kobieta prosi kapłana, by...

O co spierali się Jezierscy? Polityka w powieści "Pod złą gwiazdą".

Zapewne zauważyliście, że Jezierscy nie są zbyt zgodni. Ojciec Konrada uwielbia kłótnie polityczne, matka dostaje od nich migren, a Konrad...? I o co im właściwie chodzi? 👀 W XVII wieku bardzo dużą rolę na arenie politycznej odgrywały szlachta i magnateria. Liczyła się „złota wolność” i swoboda. Brak ograniczeń powodował, że szlachcic rzadko stawał przed sądem, a w praktyce miał władzę. Idealny król według szlachty był niezbyt ambitny, zgodny z wolą większości i niesamodzielny. Miał się słuchać. Gdy tylko próbował zrobić coś po swojemu, podnosił się alarm, że monarcha dąży do ograniczenia znaczenia szlachty. 👀 Nigdzie w Europie król nie znaczył tak mało. Rzeczpospolita była wyjątkiem. Oligarchia magnacka ograniczała władzę króla. Powodowała liczne nieporozumienia. W moim odczuciu takie rządy nie mogły się sprawdzić na dłuższą metę. Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. To przysłowie pasuje do tamtego smutnego (i dość długiego) okresu w I RP. Rządy pod okiem magnater...