Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2019

Wielka pożoga - cz. III

Jeszcze przez chwilę trwali u uścisku. Ich wzroku nie mógł odgadnąć nikt w płonącej sali. Zmieniał się bowiem tak często, jak zmieniały się nastroje tanga. I choć płonęła już większa część sali, nikt się nie ruszał. Damy były różowe od żaru i emocji. Ściekł z nich makijaż, puder rozpłynął się, tusz rozmazał. Rzuciły swoje wachlarze i poprosiły panów. Ich zimny wzrok pełen był pożądliwości, więc dżentelmeni ukłonili się i skoczyli z nimi w płomienie. Teraz ogień trawił wszystkich. Gorące oddechy, rozżarzone paznokcie, ogniste smugi na plecach. Smoła w źrenicach, lawa na ustach. Wachlarze dam spłonęły, po cylindrach dżentelmenów został popiół. Wirowała cała sala, brakowało miejsca na parkiecie. I znów chwytano za kieliszki, bo przecież płonęło już wszystko. Cóż znaczy trochę więcej ognia? Damy nurzały czerwone usta w płomiennym winie, a przy tym coraz mniej miały zahamowań. Panowie łaskawie dopijali za nie i żartowali, że na samym dnie jest najwięcej witamin. Ogień połykali wszysc

Wielka pożoga - cz. II

Orkiestra wybiła na tango. Odsuwano się od stołów, ale płomienie to żywioł, nie da się ich ujarzmić krzykami. Dwie osoby stały nieruchomo – kobieta i mężczyzna. Spojrzeli na siebie i płonęli w tej pożodze, choć chciano ich odsuwać i ratować. Żar wzbił do góry, a ciemny dym spowił obie sylwetki. Ku sobie, czym prędzej! Muzyka wciąż grała. Wzdychano ze zgryzoty, widząc płonącą suknię i napoczęty surdut. Ale para nieznajomych nic sobie z tego nie robiła. - Zatańczy pan ze mną ostatnie tango? – zapytała dama. - Z przyjemnością – odparł i skłonił się niedbale.             I chociaż płomienie dosięgały ich bioder, nie liczyła się przyszłość. Nie liczył się popiół. Dama ujęła smukłą rękę i przytrzymała ją mocniej, bo gorąco uderzyło w jej policzki i całą twarz spowiła czerwień. Dżentelmen też pochwycił ją mocno, trzymając płonącą talię. Wyszli na parkiet jako jedyna para. Przyglądano się im to z zachwytem, to z politowaniem, czasem z pogardą. Bo ludzie mają to do siebie, że są różni.