Przejdź do głównej zawartości

Wielka pożoga - cz. II

Orkiestra wybiła na tango. Odsuwano się od stołów, ale płomienie to żywioł, nie da się ich ujarzmić krzykami. Dwie osoby stały nieruchomo – kobieta i mężczyzna. Spojrzeli na siebie i płonęli w tej pożodze, choć chciano ich odsuwać i ratować.
Żar wzbił do góry, a ciemny dym spowił obie sylwetki. Ku sobie, czym prędzej! Muzyka wciąż grała. Wzdychano ze zgryzoty, widząc płonącą suknię i napoczęty surdut. Ale para nieznajomych nic sobie z tego nie robiła.
- Zatańczy pan ze mną ostatnie tango? – zapytała dama.
- Z przyjemnością – odparł i skłonił się niedbale.
            I chociaż płomienie dosięgały ich bioder, nie liczyła się przyszłość. Nie liczył się popiół. Dama ujęła smukłą rękę i przytrzymała ją mocniej, bo gorąco uderzyło w jej policzki i całą twarz spowiła czerwień. Dżentelmen też pochwycił ją mocno, trzymając płonącą talię. Wyszli na parkiet jako jedyna para. Przyglądano się im to z zachwytem, to z politowaniem, czasem z pogardą. Bo ludzie mają to do siebie, że są różni.
Ona myślała tak: „Gnajcie, ogniowe języki, pożerajcie mnie uparcie. Słodkie wasze płomienie rozchodzą się po moim ciele. Gdy w ramionach trzyma mnie pożoga, umiem tylko bezsilnie prosić o więcej. I rozchylam wargi w uniesieniu, chłonę. Drapię ogniową ścianę pazurami, ale ona trwa, niewzruszona. Jest przy mnie, to znów oddala się, gdy wyciągam ku niej drżące ręce. Z moich ramion zsuwa się wstyd i z szelestem upada na podłogę. Czy to wypada? A któż by zadał to pytanie w płonącej sali? Musiałby być chyba dziki i szalony, bo pożaru nie da się ugasić mową. Jest wszechpotężny, gromki i władny. Otula mnie, by zadać cios. W pożarze płonie sala, ale nikt nie krzyczy. Patrzą. Z ich gardeł wydobywają się westchnienia. Podsycają pożar. Wyciągam więc ramiona pozbawione wstydu, a pożar wciąga mnie całą i nie zostawia ani trochę”.  
A on myślał tak: „Pożeram wzrokiem ośmieloną kotkę. Ona wije się w płomieniach, wiruje razem ze mną. Skrada się i odchodzi. Czuję na szyi jej trwożny oddech. Płomienie muskają moje boki, a ja się wiję. Wcale nie z bólu, lecz z rozkoszy. Bo nie ma większej boskości, niż ta i nie ma innego nieba, niż ogniste ramiona, pochłaniające mnie zaborczo i bezwstydnie. Spójrzcie na mnie, oczy, bo w waszych źrenicach odbijają się płomienie. Zginę w nich prędzej, niż wybiegnę z sali. Teraz uciec nie sposób, gdy hipnotyczny żar wygina moje biodra. Ukochana, zgiń dziś razem ze mną”.                                                        


                                                     Autorka posiada wyłączne prawa do zamieszczonego tekstu.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dwa życia w jednym ciele. O "Nimfie" Andrzeja Konefała.

  Cześć! Wracam do Was z nową recenzją. Dzięki uprzejmości Andrzeja Konefała otrzymałam debiutancką powieść „Nimfa”, wydaną niedawno w Oficynce. Co to za książka i czy mi się podobała?   O książce: Katarzyna Mariańska traci w wypadku ukochanego syna Kubusia. Nie może dojść do siebie po jego stracie. Pewnego dnia zrozpaczona kobieta postanawia pożegnać się z dzieckiem w miejscu wypadku. W trakcie przygotowań do wyjazdu wchodzi głębiej do szafy… i budzi się w zupełnie innym miejscu. Pamięta, kim jest, ale nie wie, kim jest dziewczynka, która mówi do niej „mamo”, ani Dawid, który mieni się jej mężem. Wydarzenia zaczynają toczyć się wartko, a Katarzyna powoli zaczyna podejrzewać, że ona to nie ona. Kim więc jest? Dlaczego zna się na broni? I czy Kubuś na pewno zginął? Katarzyna Mariańska to wrażliwa, czuła kobieta, która doświadczyła ogromnej straty. Nie wie, co stało się z jej ukochanym synem Kubą. Chłopiec zaginął po wypadku, a małżeństwo Katarzyny i Grzegorza nie wytrzy...

Gdzie czai się iluzja? O powieści "Złuda" Irminy Kosmali.

Ostatnia ramka obrazu była pusta. Ewa podeszła bliżej i wtedy zobaczyła w niej swoje odbicie. Przeraziła się, bo ujrzała prawdę. Szybko zamknęła oczy. Ekspozycja ludzkich nieautentycznych twarzy ze swoją w tle przygnębiła dziewczynę. (...) - Maska to nasz amulet – szepnął zza jej pleców Apejron, a Ewa zmrużyła oczy. – To nasza najlepsza zbroja, hełm, przyłbica. Codziennie skrzętnie zakrywa prawdę o nas, o naszych uczuciach i intencjach.                                                                               ~ Irmina Kosmala Irmina Kosmala przysłała mi swoją debiutancką książkę „Złuda”. Kiedy przeczytałam opis, zaintrygowała mnie. Pochłonęłam ją w dwa wieczory. Czy było warto? OPIS:  Pewnej listopadowej nocy tajemnicza kobieta prosi kapłana, by...

O co spierali się Jezierscy? Polityka w powieści "Pod złą gwiazdą".

Zapewne zauważyliście, że Jezierscy nie są zbyt zgodni. Ojciec Konrada uwielbia kłótnie polityczne, matka dostaje od nich migren, a Konrad...? I o co im właściwie chodzi? 👀 W XVII wieku bardzo dużą rolę na arenie politycznej odgrywały szlachta i magnateria. Liczyła się „złota wolność” i swoboda. Brak ograniczeń powodował, że szlachcic rzadko stawał przed sądem, a w praktyce miał władzę. Idealny król według szlachty był niezbyt ambitny, zgodny z wolą większości i niesamodzielny. Miał się słuchać. Gdy tylko próbował zrobić coś po swojemu, podnosił się alarm, że monarcha dąży do ograniczenia znaczenia szlachty. 👀 Nigdzie w Europie król nie znaczył tak mało. Rzeczpospolita była wyjątkiem. Oligarchia magnacka ograniczała władzę króla. Powodowała liczne nieporozumienia. W moim odczuciu takie rządy nie mogły się sprawdzić na dłuższą metę. Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. To przysłowie pasuje do tamtego smutnego (i dość długiego) okresu w I RP. Rządy pod okiem magnater...