Wpadłam na pomysł, by stworzyć ten wpis, bo często wykluczamy się wzajemnie
nie wiadomo po co. Tak było i jest, a przecież XVII wiek powinien nauczyć nas
wielu rzeczy. Na przykład otwartości. Nie nauczył.
W XVII wieku nastąpił upadek polskiej kultury, polityki i gospodarki.
Zaczęto krytykować cały postęp i zdobycze XVI wieku. A było ich wiele. Wcześniej
młodzi ludzie chętnie podróżowali za granicę, kształcili się, poznając
obcokrajowców i języki. Polska pozostawała otwarta na obcych oraz różne
religie. Fajno i tolerancyjnie, chociaż oczywiście nie zawsze i nie wszędzie.
Wraz z nowym wiekiem przyszły wielkie problemy. Toczyliśmy wojny ze
wszystkimi, poczynając od Szwedów, kończąc na Wielkiej Porcie. Mam wrażenie, że
najazdy bardzo zmieniły mentalność ludzi, nie jest to zresztą takie dziwne.
Dziwniejsze jest to, że nagle wykształconych, światłych osób pozostała
garstka, za to na potęgę szerzyła się ciemnota. Nawet wiara chrześcijańska uległa zmianie. Coraz mniej duchownych
znało się na religii. Większość nie miała o niej pojęcia.
„Dobry katolik” hojnie wspomagał budowy kościołów i w nic więcej się nie
wtrącał.
Ludzie mieli zawsze te same problemy – chcieli być akceptowani, kochani.
Chcieli mieć władzę i pieniądze. Chcieli coś znaczyć, założyć rodzinę, przeżyć
w zdrowiu do starości. Naprawdę aż tak mocno się od nas nie różnili. Płakali,
kiedy umierała bliska im osoba. Cieszyli się, kiedy wpadło im trochę pieniędzy.
Komunikacja była prosta.
Barok i cały wiek XVII naprawdę był ciemny. Ciemny ślepą wiarą bez pytań,
niewiedzą, bezsensem i klęskami. Nic nie było proste, zwłaszcza w polityce. W
powieści „Pod złą gwiazdą” chciałam pokazać spór między zwolennikami a
przeciwnikami władzy królewskiej. Właściwie wybrałam rokosz Lubomirskiego, bo
dobitnie pokazywał, o co toczyły się spory wśród szlachty i magnaterii.
Chaos odbijał się na pozostałych klasach społecznych. Dziaduszko Jerzy
Sobótko to jedyny łodzianin, pamiętający dobre czasy. Nikt w miasteczku go nie
rozumie, a on stara się tylko przekazać, że pomimo wszystkich klęsk i tragedii,
ludzie powinni sobie pomagać, a nie odwracać się od cierpiących. Powiem Wam
(napiszę raczej) w sekrecie, że Jerzy Sobótko to moja ulubiona postać. Nie
dość, że uparty i zawzięty, to w dodatku najmądrzejszy J
W tym trudnym czasie rzeczywiście byli ludzie, a nawet całe rody, w których
dbano o rozwój i tolerancję. Przykład to rodzina Sobieskich. Bądźmy jak
oni. ❤
Komentarze
Prześlij komentarz