Jak mija Wasz tydzień? Mój nie najlepiej. :( Z tego powodu zamieszczam pierwszą część niewielkiego opisu, który stworzyłam kiedyś pod wpływem chwili. Opublikowany rys nie jest częścią powieści.
WIELKA POŻOGA - cz. I
Było raz w pewnej sali wielkie zamieszanie. Kiedy nastał
wieczór, zaroiło się od ludzi. A byli to ludzie różni: chudzi, grubi, niscy i
wysocy; o włosach blond, czarnych, rudych i kasztanowych. Chude szpilki stukały
beznamiętnie, omijając parkiet. Panowie omiatali salę znudzonym wzrokiem
nasyconych mięsożerców.
Muzyka w sali była taka sobie. Nie za głośna, nie za
cicha, ale szybka. Dystyngowane towarzystwo nie czuło się dobrze. Dźwięki
obrażały majestat gości. A przecież majestat jest na bankietach najważniejszy!
Jedli więc koreczki i zapijali je winem. Musowało, wymykało
się spod czujnych rąk. Palce nie mogły dosięgnąć migających kropel, które uparcie
tańczyły swoją samotną cza-czę, z dołu do góry.
Gdy towarzystwo nudziło się i rozmawiało oraz piło i
jadło, zmieniono muzykę. Kieliszki zaczęły się rozgrzewać. Tu i tam rozległy
się kobiece syki, oto delikatne rączki poparzone, zgroza i lament. Dżentelmeni
oferowali swoją pomoc, ale ich mężne dłonie wcale nie solidniejsze – kieliszki
paliły tak samo. Odstawiano je więc w pośpiechu, z wymuszonymi uśmiechami.
Pytano dyskretnie, co to za płonące szkło, a po chwili już odsuwano się z
przestrachem. Kieliszki rozgrzały się do czerwoności. W środku musowało wino,
aż kropelki poczęły wyskakiwać i chlapać na suknie pań.
Podniósł się rwetes. Damy odsuwały się, bo która tylko
dostała kropelką po sukni, wnet miała ją do wyrzucenia, wyżartą i popaloną.
Panowie starali się osłaniać panie własnym ciałem i był to czyn heroiczny, ale
daremny, bowiem zaraz sami zaczęli się odsuwać.
Z kieliszków buchnął płomień. Ile ogniowych języków może
wypuścić czterysta szkieł, to trudno policzyć. Dość, że było ich wiele. Żar
oświetlił przerażone twarze. Ale dwie spośród nich miały wzrok spokojny.
Kobieta stała z prawej, a mężczyzna z lewej. I tak sobie oboje stali, patrząc
wymownie w płomienie, które zaczęły trawić stoły.
Autorka posiada wyłączne prawa do zamieszczonego tekstu.
Komentarze
Prześlij komentarz