"Kochać to nie znaczy zawsze to samo. Można kochać tak lekko, można kochać bez granic" - tak śpiewał zespół De Mono. Zgadzam się z tymi słowami, dlatego dzisiejszy wpis będzie wyjątkowy. Spotkałam się z opinią, że "Anita" to książka o miłości. Nie zgadzam się z tym w ogóle. Dlaczego?
KOCHA, LUB(I), ŻĄDA
Miłości w "Anicie" praktycznie nie ma, choć cała książka opiera się na uczuciu tęsknoty za prawdziwym uczuciem. Główni bohaterowie błądzą jak we mgle, nie mogąc zrozumieć ani siebie, ani drugiej osoby. Łączy się to ze zjawiskiem opisanym przeze mnie w poprzednich postach. Nie wierzę w to, że steruje nami nasz charakter. Tłumaczymy wszystko tym, że "taki mam charakter i już". Zbyt mało uwagi poświęcamy temu, co nielogiczne. A przecież ludzie postępują nielogicznie na każdym kroku! Stworzyłam więc powieść na pohybel; zrodzoną z samych nielogicznych zachowań. Właśnie po to, by pokazać jak mało wiemy o sobie i innych.
Co to ma do miłości? Otóż wiele. Już w pierwszym rozdziale należy przyjrzeć się rozmowie Protazego i S.
Fragment książki:
- A w czym na tym świecie tkwi w ogóle rozsądek? - zapytał filozoficznie, z rezygnacją zwieszając łysą głowę.
- W miłości? - spróbowałem.
- Przeczysz sobie, człowieku. Od zawsze wiadomo, że miłość i rozsądek nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego.
- I dlatego, że od zawsze to wiadomo, mam to uznawać za absolutną i jedyną prawdę? - zapytałem pogardliwie (...)
Z jednej strony S. łączy rozsądek z miłością; uważa te dwa elementy za nierozerwalne. Z drugiej strony postępuje całkowicie wbrew zdrowemu rozsądkowi, gdy poznaje Anitę. Od początku do końca daje się zwodzić. Pytanie jest następujące: czy jego słowa o nierozerwalnej więzi umysłu i serca są błędne, czy tak naprawdę nadal nie wie czym jest miłość, bo nie kocha Anity?
OBSESJA? MIŁOŚĆ? DESPERACJA?
Musimy zdawać sobie sprawę, że S. nie jest najzdrowszy psychicznie. To udaje nam się rozpoznać już po pierwszych stronach, potem możemy tylko utwierdzać się w tym przekonaniu. Bohater postępuje nieraz masochistycznie czy sadystycznie. Jego pokrętne myśli nie mogą wiązać się z czystym uczuciem miłości. Problem w tym, że S. nie szanuje siebie, więc nie może szanować Anity. Jego próby udowodnienia swojego afektu są żenujące, bo to afekt o bardzo złym i niebezpiecznym podłożu. S. traktuje Anitę jak swoją własność i ma obsesję na jej punkcie.
Fragment książki:
(...) w moim sercu nadal trwała lodowata zima. Wkurwienie i chęć władzy spowodowane żądzą zemsty czyniły ze mnie prawdziwego despotę. Wmówiłem sobie, że będę postępować z Anitą tak, by za wszelką cenę chciała odejść, a ja zmuszę ją do pozostania przy mnie.
Nawet gdy S. pisze o swojej "miłości", nie można mu ufać, ponieważ tylko mu się zdaje, że kocha.
CO NA TO ANITA?
Tu sprawa jest właściwie oczywista - Anita nie kocha S. Jej zachowania są przez czytelników i recenzentów oceniane często jako nielogiczne, niespójne, kapryśne. Tak jak Marino ma za zadanie dawać czytelnikom wskazówki, Anita ma te wskazówki niszczyć i zacierać ślady. Jest postacią nieprzewidywalną i w zasadzie nie wiadomo o co jej chodzi. Bohaterka ma nie tylko wprowadzać w powieści zamęt; jej główny cel to przekazanie czytelnikom, jak zwodniczy i nielogiczny bywa człowiek, którego przecież tak dobrze znamy.
Otóż ludzi nie znamy w ogóle. Relacja S. i Anity przypomina tango, tańczone z fałszywymi emocjami.
Fragment książki:
- Rozbierz mnie - rozkazałem (...)
Ochoczo i z wyczuciem manipulowała przy moim rozporku, gdy tymczasem ja upajałem się chwilami zwycięstwa i pożądania.
Oczywiście, że mi nie odmówiła. Zrobiłaby w tej chwili dla mnie wszystko; miałem całkowitą władzę. Chciała pohamować mój gniew, ale dała radę to zrobić jedynie powierzchownie. Czy kochała się ze mną w aucie ze strachu? Zwisało mi to.
OSZUKANIE MOTYWU
Czytelnik został zwiedziony podwójnie. Nie tylko miłość głównych bohaterów okazała się kłamstwem. Było nim również wplecenie motywu Miłości i Śmierci. De facto to kwestia, którą co rusz wprowadzał Marino. Zastanawiała jedynie ironia, zauważona przez S.
Fragment książki:
Przypomniałem sobie słowa Marina. Przecież to wszystko parodia! Czemu jest groteskowy, gdy porusza tak ważne sprawy? To jak bezczeszczenie zwłok. Depcze po uczuciach z niekłamaną satysfakcją i wbija stalowy wzrok, jakby chciał mnie stopić, przetopić.
S. nie rozumie dlaczego Marino żartuje z uczucia głównych bohaterów. Kluczowym momentem jest finałowe starcie, gdy Marino konfrontuje swoje poglądy z poglądami S. Eros (Miłość) i Tanatos (Śmierć) zostały przedstawione prześmiewczo, ale z ukłuciem śmiertelnej powagi. Marino jakby zamienił się na chwilę z S. Postarał się, by to z czego drwił, znalazło ujście. Żeby S. zrozumiał swoją sytuację.
Fragment książki:
- Widzisz? Zawsze tak to się kończy. Żyjemy według schematu i nie da rady się z niego wyrwać. Wszystko robimy dla miłości i śmierci.
Jego głos jak zwykle brzmiał ironicznie.
(...)
- Zobacz, o czym piszą książki, kręcą filmy, śpiewają piosenki. Nie zadziwia cię to? A teraz dla miłości jesteś gotowy zginąć - ciągnął.
Jego głos wił się w mojej głowie, rozpraszał mnie.
- A ty dla czego jesteś gotowy zginąć? - zapytałem (...)
- Dla zwycięstwa nad tobą. To ty jesteś w naszej opowieści czarnym charakterem. (...)
- Skoro nie chcesz zabijać dla miłości, tylko dla zwycięstwa, to twoja teoria legła w gruzach - odrzekłem.
Pierwsze, co przykuwa uwagę, to zdanie: To ty jesteś w naszej opowieści czarnym charakterem. Jak już napisałam wcześniej, Marino ma za zadanie poprowadzić czytelnika, dać mu wskazówki. Czytelnik może w tym momencie zastanowić się dlaczego S. ma być dobry, a Marino zły. Obaj mają swoje cele i zabijają z zimną krwią. Płynna granica dobra i zła właściwie przestaje istnieć.
Poza tym zdanie Marina jest jasne: nie wierzy w miłość S. i Anity, choć posługuje się motywem literackim, by ją podkreślić. Robi to ironicznie, denerwując S.
Finałowa konfrontacja kończy się wymianą strzałów. Dla obu stron bardzo źle. Ale rozpacz S. nie odbiera mu zmysłów. Bohater nie popada w ciężką depresję na lata. Ba! Nie rozpacza dłużej, niż kilka godzin. Jeszcze przed zachodem słońca zgadza się wejść w związek bez przyszłości i bez miłości. To ostateczny dowód na to, że S. nie kochał Anity.
KOCHA, LUB(I), ŻĄDA
Miłości w "Anicie" praktycznie nie ma, choć cała książka opiera się na uczuciu tęsknoty za prawdziwym uczuciem. Główni bohaterowie błądzą jak we mgle, nie mogąc zrozumieć ani siebie, ani drugiej osoby. Łączy się to ze zjawiskiem opisanym przeze mnie w poprzednich postach. Nie wierzę w to, że steruje nami nasz charakter. Tłumaczymy wszystko tym, że "taki mam charakter i już". Zbyt mało uwagi poświęcamy temu, co nielogiczne. A przecież ludzie postępują nielogicznie na każdym kroku! Stworzyłam więc powieść na pohybel; zrodzoną z samych nielogicznych zachowań. Właśnie po to, by pokazać jak mało wiemy o sobie i innych.
Co to ma do miłości? Otóż wiele. Już w pierwszym rozdziale należy przyjrzeć się rozmowie Protazego i S.
Fragment książki:
- A w czym na tym świecie tkwi w ogóle rozsądek? - zapytał filozoficznie, z rezygnacją zwieszając łysą głowę.
- W miłości? - spróbowałem.
- Przeczysz sobie, człowieku. Od zawsze wiadomo, że miłość i rozsądek nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego.
- I dlatego, że od zawsze to wiadomo, mam to uznawać za absolutną i jedyną prawdę? - zapytałem pogardliwie (...)
Z jednej strony S. łączy rozsądek z miłością; uważa te dwa elementy za nierozerwalne. Z drugiej strony postępuje całkowicie wbrew zdrowemu rozsądkowi, gdy poznaje Anitę. Od początku do końca daje się zwodzić. Pytanie jest następujące: czy jego słowa o nierozerwalnej więzi umysłu i serca są błędne, czy tak naprawdę nadal nie wie czym jest miłość, bo nie kocha Anity?
OBSESJA? MIŁOŚĆ? DESPERACJA?
Musimy zdawać sobie sprawę, że S. nie jest najzdrowszy psychicznie. To udaje nam się rozpoznać już po pierwszych stronach, potem możemy tylko utwierdzać się w tym przekonaniu. Bohater postępuje nieraz masochistycznie czy sadystycznie. Jego pokrętne myśli nie mogą wiązać się z czystym uczuciem miłości. Problem w tym, że S. nie szanuje siebie, więc nie może szanować Anity. Jego próby udowodnienia swojego afektu są żenujące, bo to afekt o bardzo złym i niebezpiecznym podłożu. S. traktuje Anitę jak swoją własność i ma obsesję na jej punkcie.
Fragment książki:
(...) w moim sercu nadal trwała lodowata zima. Wkurwienie i chęć władzy spowodowane żądzą zemsty czyniły ze mnie prawdziwego despotę. Wmówiłem sobie, że będę postępować z Anitą tak, by za wszelką cenę chciała odejść, a ja zmuszę ją do pozostania przy mnie.
Nawet gdy S. pisze o swojej "miłości", nie można mu ufać, ponieważ tylko mu się zdaje, że kocha.
CO NA TO ANITA?
Tu sprawa jest właściwie oczywista - Anita nie kocha S. Jej zachowania są przez czytelników i recenzentów oceniane często jako nielogiczne, niespójne, kapryśne. Tak jak Marino ma za zadanie dawać czytelnikom wskazówki, Anita ma te wskazówki niszczyć i zacierać ślady. Jest postacią nieprzewidywalną i w zasadzie nie wiadomo o co jej chodzi. Bohaterka ma nie tylko wprowadzać w powieści zamęt; jej główny cel to przekazanie czytelnikom, jak zwodniczy i nielogiczny bywa człowiek, którego przecież tak dobrze znamy.
Otóż ludzi nie znamy w ogóle. Relacja S. i Anity przypomina tango, tańczone z fałszywymi emocjami.
Fragment książki:
- Rozbierz mnie - rozkazałem (...)
Ochoczo i z wyczuciem manipulowała przy moim rozporku, gdy tymczasem ja upajałem się chwilami zwycięstwa i pożądania.
Oczywiście, że mi nie odmówiła. Zrobiłaby w tej chwili dla mnie wszystko; miałem całkowitą władzę. Chciała pohamować mój gniew, ale dała radę to zrobić jedynie powierzchownie. Czy kochała się ze mną w aucie ze strachu? Zwisało mi to.
OSZUKANIE MOTYWU
Czytelnik został zwiedziony podwójnie. Nie tylko miłość głównych bohaterów okazała się kłamstwem. Było nim również wplecenie motywu Miłości i Śmierci. De facto to kwestia, którą co rusz wprowadzał Marino. Zastanawiała jedynie ironia, zauważona przez S.
Fragment książki:
Przypomniałem sobie słowa Marina. Przecież to wszystko parodia! Czemu jest groteskowy, gdy porusza tak ważne sprawy? To jak bezczeszczenie zwłok. Depcze po uczuciach z niekłamaną satysfakcją i wbija stalowy wzrok, jakby chciał mnie stopić, przetopić.
S. nie rozumie dlaczego Marino żartuje z uczucia głównych bohaterów. Kluczowym momentem jest finałowe starcie, gdy Marino konfrontuje swoje poglądy z poglądami S. Eros (Miłość) i Tanatos (Śmierć) zostały przedstawione prześmiewczo, ale z ukłuciem śmiertelnej powagi. Marino jakby zamienił się na chwilę z S. Postarał się, by to z czego drwił, znalazło ujście. Żeby S. zrozumiał swoją sytuację.
Fragment książki:
- Widzisz? Zawsze tak to się kończy. Żyjemy według schematu i nie da rady się z niego wyrwać. Wszystko robimy dla miłości i śmierci.
Jego głos jak zwykle brzmiał ironicznie.
(...)
- Zobacz, o czym piszą książki, kręcą filmy, śpiewają piosenki. Nie zadziwia cię to? A teraz dla miłości jesteś gotowy zginąć - ciągnął.
Jego głos wił się w mojej głowie, rozpraszał mnie.
- A ty dla czego jesteś gotowy zginąć? - zapytałem (...)
- Dla zwycięstwa nad tobą. To ty jesteś w naszej opowieści czarnym charakterem. (...)
- Skoro nie chcesz zabijać dla miłości, tylko dla zwycięstwa, to twoja teoria legła w gruzach - odrzekłem.
Pierwsze, co przykuwa uwagę, to zdanie: To ty jesteś w naszej opowieści czarnym charakterem. Jak już napisałam wcześniej, Marino ma za zadanie poprowadzić czytelnika, dać mu wskazówki. Czytelnik może w tym momencie zastanowić się dlaczego S. ma być dobry, a Marino zły. Obaj mają swoje cele i zabijają z zimną krwią. Płynna granica dobra i zła właściwie przestaje istnieć.
Poza tym zdanie Marina jest jasne: nie wierzy w miłość S. i Anity, choć posługuje się motywem literackim, by ją podkreślić. Robi to ironicznie, denerwując S.
Finałowa konfrontacja kończy się wymianą strzałów. Dla obu stron bardzo źle. Ale rozpacz S. nie odbiera mu zmysłów. Bohater nie popada w ciężką depresję na lata. Ba! Nie rozpacza dłużej, niż kilka godzin. Jeszcze przed zachodem słońca zgadza się wejść w związek bez przyszłości i bez miłości. To ostateczny dowód na to, że S. nie kochał Anity.
Komentarze
Prześlij komentarz